Każdego dnia, z każdej strony, my kobiety, jesteśmy bombardowane sprzecznymi obrazami i informacjami. Powinnyśmy być seksowne, ale nie wyzywające, otwarte, ale nie "łatwe", mądre, ale nie mądrzejsze od partnera czy szefa - w kuchni kociak, ale tygrysica w sypialni. Powinnyśmy mieć kariery, które płynnie godzimy z byciem "mamą na pełny etat" oraz pieczołowicie podtrzymywać żar domowego ogniska. Możemy być kimkolwiek chcemy... ale w efekcie nie mamy czasu na to by w satysfakcjonujący sposób wypełnić chociaż jedną z narzuconych nam przez społeczeństwo ról i nadal mieć coś dla siebie, po to żeby po prostu żyć! Nasze życie seksualne i jego rozwój także podlega ścisłym regułom. Najpierw "wolno nam" odkrywać i eksperymentować. Masturbacja przestaje być tabu, a dziewczyna, która miała kilku "chłopaków" bądź "narzeczonych" zanim znalazła "tego jedynego" nie jest już nazywana "ladacznicą". Zatem próbujemy i próbujemy, i powoli odnajdujemy siebie... tylko po to żeby odkryć, że po wyjściu za mąż oczekuje się od nas nagłego zaprzestania bycia sobą, eksperymentowania, odkrywania siebie i innych. W przeciągu nocy powinnyśmy zapomnieć o tym kim byłyśmy wczoraj, co lubiłyśmy i jakie miałyśmy relacje z innymi.
"Młode kobiety są dziś generalnie zachęcane do tego aby odkrywać, odnajdywać siebie, być seksualnie otwartymi, a następnie, w momencie gdy wychodzą za mąż i się 'ustatkowują', oczekuje się od nich, aby po prostu w jakiś magiczny sposób wyłączyły przycisk osobowość. Problem polega na tym, że nie można się od tak naturalnie wyłączyć. Te kobiety posiadają wymuszoną reakcję, wynikającą ze społecznego uwarunkowania, które żąda od nas abyśmy przestały być ludźmi, a zaczęły być żonami.
Jenny Block, Love, sex and life in an open marriage